Jamie Phillips & Marcin Zdunik w NOSPR

Program piątkowego koncertu w NOSPR z udziałem młodych artystów: Jamiego Philipsa i Marcina Zdunika uległ drobnej zmianie ze względu na okoliczności. Ucznia czarnoksiężnika Paula Dukasa zastąpiło mianowicie dużo bardziej odpowiednie do smutnej okazji Adagio Samuela Barbera.
Zmiana została ogłoszona w ostatniej chwili, a pośpiech w przygotowaniu tego utworu dał się we znaki podczas słuchania kompozycji. Frazy nie były wykończone, a niedograna kulminacja nie robiła większego wrażenia.

Następnie zabrzmiała trzyczęściowa Fantazja na wiolonczelę i orkiestrę op. 52 Mieczysława Wajnberga, wykonana przez Marcina Zdunika z dużym zaangażowaniem. Artysta zagrał to dzieło pełnym, mocnym dźwiękiem, który dobrze pasował do jego charakteru. W powolnej i lamentacyjnej części pierwszej odezwały się echa muzyki żydowskiej, część druga w tempie Allegro con fuoco to groteskowy obertas, a w zakończeniu kompozytor wprowadził bardziej pogodny nastrój. Pomimo zaangażowania Zdunika miałem wrażenie, że nie jest to najlepszy utwór Wajnberga. Jednym uchem wpadł, a drugim natychmiast wypadł, zlewając się w pamięci z innymi jego kompozycjami.

Drugą część koncertu rozpoczął utwór, od którego cały koncert pierwotnie miał się rozpocząć. Poemat symfoniczny Wodnik Antonina Dvořáka jest późnym dziełem czeskiego kompozytora, opartym na wierszu Karela Erbena. Treść jest następująca: nad jeziorem mieszka matka z córką. Ta ostatnia idzie nad jezioro, aby zrobić pranie. Most załamuje się pod jej ciężarem, dziewczyna wpada do wody, a tam łapie ją tytułowy bohater. Bierze ją za żonę i robi jej dziecko, ma jednak dość oleju w głowie, żeby nie pozwalać niewieście na widywanie się z teściową. Dziewczyna błaga go jednak, aby pozwolił jej zobaczyć się z matką, a Wodnik w końcu ustępuje, wyznaczając, jak na prawdziwego macho przystało, termin powrotu, aby żona mogła na czas ugotować mu obiad i pościelić łóżko. Jednak przebiegła teściowa odmawia wypuszczenia córki z domu, ignorując  prośby i groźby Wodnika. Na kobietach nie robią też wrażenia wiadomości, że dziecko płacze i tęskni do matki. Zdenerwowany stwór postanawia w końcu rozwiązać sprawę po swojemu. Nie popisuje się jednak wybitnymi zdolnościami wychowawczyni: urywa po prostu namolnemu dzieciakowi głowę, którą następnie zostawia paniom na pamiątkę pod drzwiami chaty.
Philips poprowadził poemat Dvořáka wspaniale. Tak gra NOSPR, kiedy mu się chce – wyraziście i drapieżnie. Dyrygent świetnie podkreślił kontrasty dynamiczne i wyrazowe. Szczególnie plastycznie zabrzmiały smyczki, świetne były waltornie i drewno, ale pewien niedosyt wrażeń pozostawiały nierówne wejścia puzonów. Tak czy siak – było to efektowne, ciekawe i konsekwentne wykonanie rzadko u nas granego utworu.

Równie atrakcyjnie Philips zaprezentował balet Moja matka gęś Maurice’a Ravela. Było barwnie, lekko i wdzięcznie, a wszystkie baśniowe elementy zostały odpowiednio podkreślone. Świetnie wypadły poburkiwania kontrafagotu w rozmowie Pięknej i Bestii, ćwierkanie drewna w opowieści o Tomciu Paluchu czy perkusja i jeu de timbre w egzotycznej cesarzowej pagód. Wykonanie brzmiało dużo ciekawiej niż to, które miałem okazję słyszeć w maju w czasie festiwalu Katowice Kultura Natura. Dobrze usłyszeć NOSPR w tak dobrej formie!

foto. NOSPR

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.