Podróż zimowa Franza Schuberta to jeden z najbardziej wstrząsających i osobistych cykli pieśni w całej historii muzyki. To głęboko osobista opowieść o odrzuceniu, wyalienowaniu, utracie nadziei i kontaktu z rzeczywistością. W 1993 roku zmarły niedawno niemiecki kompozytor Hans Zender zaaranżował to dzieło na głos i mały zespół kameralny. W obsadzie znajdziemy smyczki, drewno, blachę, gitarę, akordeon, saksofon i rozbudowaną sekcję perkusji, w której artysta użył m.in. maszyny naśladującej wycie wiatru, tamburynu czy kastanietów. Nazwanie jednak wersji Zendera „normalną” orkiestracją w stylu, powiedzmy, Obrazków z wystawy Musorgskiego/Ravela, byłoby całkowitym nieporozumieniem. To swobodnie przekomponowana wersja (Zender mówił o tej Winterreise jako o „composed interpretation”), w której co prawda zasadniczo zachowane zostały oryginalne melodie, ale klimat emocjonalny jest jednak zupełnie odmienny. To Schubert przefiltrowany przez twórczość Mahlera, Richarda Straussa, Berga i Schönberga. Być może niektórych słuchaczy razić mogą elementy dźwiękonaśladowcze (szelest śniegu, wycie wichru, krakanie wrony czy skrzypienie drzwi), ale nie da się zaprzeczyć, że Zender wykorzystał instrumentarium z dużą wrażliwością i wyczuciem kolorystyki. Momentami także partia wokalna jest zmieniona, przypomina Schönbergowski Sprechgesang. Podróż zimowa brzmi więc nowocześnie, a nieco stonowany ze względu na konwencjonalną obsadę ton oryginału zyskał zupełnie nowe, momentami piorunująco ekspresyjne oblicze. W wersji oryginalnej na głos i fortepian emocje także są silne, ale ze względu na szatę brzmieniową wydają się ukryte, bardziej klasycznie zdyscyplinowane. W wersji Zendera wszystko jest bardziej bezpośrednie, bardziej uderzające, silniejsze, bardziej dzikie i momentami nawet ekstrawaganckie. Nie jest to jednak nigdy ekstrawagancja dla samej ekstrawagancji, ale każdy z zastosowanych efektów zawsze służy wyrazowi całego dzieła. Kolorystyka pomaga tu także w podkreśleniu warstwy harmonicznej utworu i śmiałej dysonansowości Podróży zimowej.
Urodzony w 1984 roku Julian Prégardien (syn tenora Christopha Prégardiena, który także nagrał tę wersję cyklu Schuberta) znakomicie radzi sobie z wymaganiami stawianymi przez trudny i bardzo wymagający pod względem psychologicznym tekst Wilhelma Müllera. Jego głos jest delikatny i ekspresyjny, ale wokalista nie popada w przesadę, dysponuje piękną barwą, która w połączeniu ze zjawiskowo przerażającą orkiestracją i umiejętnie stosowanymi dźwiękowymi efektami specjalnymi daje efekty przejmujące momentami do szpiku kości. Kto nie wierzy, niech posłucha wieńczącego całą podróż Lirnika. Niskie dźwięki harf w niskim rejestrze, burczące nuty pedałowe puzonów, długo trzymane, dysonansowe współbrzmienia w skrajnych rejestrach, dziwne, chrapliwe i zawodzące glissanda smyczków grane przy podstawku, szeleszczące odcinki grane col legno, zdeformowane, poszarpane fragmenty znanych dobrze melodii tworzą fantasmagoryczną i psychodeliczną jakość. Schubertowskie studium wyobcowania, samotności, poczucia opuszczenia i powolnego popadania w coraz głębsze otchłanie depresji i szaleństwa zyskuje tutaj nowy, zniewalająco sugestywny, uwspółcześniony i autentyczny wymiar. Polecam – nie tylko wielbicielom twórczości Franza Schuberta.
Hans Zender
Schuberts Winterreise
Julian Prégardien – tenor
Deutsche Radio Philharmonie
Robert Reimer – dyrygent
Alpha Classics