Philippe Herreweghe & Collegium Vocale Gent w NOSPR

Wykonania Pasji według św. Mateusza Johanna Sebastiana Bacha to zawsze wydarzenia specjalne. Katowicka publiczność miała w tym roku wielkie szczęście, gdyż dzieło to zaprezentował w NOSPR znakomity specjalista od muzyki dawnej Philippe Herreweghe (co prawda kapelmistrz repertuar ma rozbudowany i zdarza mu się sięgać także po Mahlera, ale spuśćmy na te eksperymenty zasłonę milczenia) wraz ze swoim zespołem Collegium Vocale Gent (który założył w 1970 roku i któremu od tego czasu szefuje) oraz świetnymi solistami, na czele z wykonującym partię Ewangelisty Julianem Prégardienem i śpiewającym Chrystusa Florianem Boeschem. Oprócz tego wystąpiły także w rolach solowych sopranistki Dorothee Mields i Grace Davidson, kontratenorzy Hugh Cutting i William Shelton, tenorzy Hugo Hymas i Benedict Hymas oraz basy Konstantin Krimmel i Dingle Yandell.
Jeśli o stronę wokalną chodzi – to tutaj niekwestionowaną gwiazdą był Prégardien. Prezentował swoją partię finezyjnie, bez popadania w manierę, oszczędnie pod względem ekspresji, finezyjnie i z wielkim wyczuciem jeśli chodzi o znaczenie słów. W momentach o dużym natężeniu emocji był ekspresyjny, ale było to naturalne, a co za tym idzie, bardzo poruszające. Jego głos miał także piękną barwę. Jeśli chodzi o Boescha, to jego Chrystus był zdecydowanie przesadzony pod względem ekspresji. Miałem wrażenie, że słucham sierżanta, który rzuca rozkazy w obozie rekrutów (jak w Full Metal Jacket Kubricka), a nie pełnego pokory zbawiciela. Jego kreacja odstawała od konwencji przyjętej przez pozostałych śpiewaków i dawała wrażenie dysonansu. Pozostali soliści, członkowie niezbyt licznego chóru, prezentowali bardzo wysoki poziom, choć muszę przyznać, że wolę kiedy niektóre arie (jak choćby sławna Erbarme dich) wykonywane są przez głosy żeńskie, a nie przez kontratenorów. Nic nie poradzę, ale drażni mnie okrutnie barwa tego typu głosu.
Jeśli chodzi o koncepcję Herreweghe, to była ona kameralna i niezwykle subtelna. Początkowo brakowało mi w niektórych numerach mocniej zaznaczonej rytmiki i trochę większego wolumenu brzmienia, ale trzeba było po prostu dostroić się do owej koncepcji. Była ona zresztą spójna i przeprowadzona została z żelazną konsekwencją. Owo wrażenie kameralności pogłębiał sposób, w jaki dyrygent prowadził (lub nie prowadził!) niektóre numery. Zdarzało mu się bowiem schodzić z podium i podchodzić do jednej konkretnej grupy instrumentów (jak choćby do skrzypiec we wspomnianej już Erbarme dich), a kiedy solista śpiewał z towarzyszeniem kilku instrumentów, Herreweghe siadał na krześle obok podium i pozwalał wykonawcom swobodnie muzykować. Choć więc nie była to interpretacja, która robiła powalające wrażenie pod względem ekspresji, to jej siła tkwiła w czymś krańcowo odmiennym – w płynności, kruchości i kameralności. Sala NOSPR jest ogromna, a jednak bardzo licznie zgromadzona publiczność słuchała z wielką uważnością i zaangażowaniem, a więc pomimo tego, że muzyka była cicha, intymna i skupiona to nie miało się wrażenia, że cokolwiek jest tu nie na swoim miejscu. To wielka sztuka! Publiczność zresztą doceniła to wykonanie długą, frenetyczną owacją, która świadczyła o tym, że Bachowskie arcydzieło zostało docenione i przeżyte do imentu. Tak właśnie powinno było być.

foto. Grzesiek Mart doc

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

2 thoughts on “Philippe Herreweghe & Collegium Vocale Gent w NOSPR

  1. Dzień dobry! Widzę, że z dwóch nadzwyczaj interesująco zapowiadających się katowickich koncertów w sobotę 23.03 wybrał Pan ten w NOSPR. Ja wybrałem Mahlera w Filharmonii Śląskiej i zdecydowanie nie żałuję. Wykonanie spełniło oczekiwania. Znów miałem przyjemność słyszeć kreację pełną pasji, zrozumienia niuansów partytury Mahlera oraz oddania emocjonalności i wszystkich kontrastów tej muzyki. Jarosław Shemet potrafi zarazić orkiestrę swoją energią i radością grania muzyki, czemu wykonawcy dali wyraz, bisując. Pierwszą część koncertu wypełniły kompozycje Beethovena oraz Ryszarda Straussa, zestawienie było zatem głęboko przemyślane, a wykonanie „Kawalera z różą” znakomite! Pozdrawiam z Katowic

    1. Dzień dobry, to był bardzo trudny wybór! Przeważył fakt, że Maestro Shemeta słyszałem już w Czwartej Mahlera, a Herreweghe w Pasji Mateuszowej jeszcze nie. Ale ta Czwarta poszła podobno teraz jeszcze lepiej niż rok temu, a i Olga Pasiecznik świetnie to zaśpiewała, jak mi przekazali znajomi. Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.