Neeme Järvi i utwory Édouarda Lalo

Bardzo cenię artystów o otwartych umysłach, którzy schodzą z utartych repertuarowych szlaków i zajmują się muzyką zapomnianą. Kiedyś należeli do nich Leopold Stokowski czy Hermann Scherchen, a u nas ważnym artystą, który w ten właśnie sposób buduje swój repertuar jest Łukasz Borowicz. Takie samo podejście do wykonawstwa cechuje nestora estońskich dyrygentów, urodzonego w 1937 roku Neeme Järviego. Jego dorobek fonograficzny jest przeogromny – zarejestrował do tej pory ponad 500 albumów (!!!), a pomimo sędziwego wieku nie zwalnia tempa i ciągle nagrywa nowe płyty, zawierające mało znany, niszowy repertuar. W maju w Tallinie dyrygował II Symfonią Wilhelma Furtwänglera (której nagranie wkrótce ukaże się na rynku), a w tym roku ukazał się też nowy album Järviego, zawierający kompozycje francuskiego kompozytora epoki romantyzmu, Édouarda Lalo. Żył w latach 1823-1893, należał więc do tego samego pokolenia co César Franck czy Camille Saint-Saëns. Jest od nich jednak o wiele mniej znany. Jego najczęściej wykonywanym utworem jest napisana dla Pabla Sarasatego Symfonia hiszpańska z 1874 roku, której nie ma jednak na tej płycie. Album Estończyka zawiera fragmenty dwóch kompozycji scenicznych Lalo oraz jego późne dzieło, Symfonię g-moll.

Krążek otwiera Uwertura do trzyaktowej opery Le roi d’Ys, opartej na bretońskiej legendzie o zatopionym mieście (stała się ona także inspiracją dla Claude’a Debussy’ego przy pisaniu preludium La cathédrale engloutie). Uwagę zwraca tu przede wszystkim oszczędna orkiestracja z rozbudowanymi solówkami klarnetu i wiolonczeli. Nastrój jest raz dramatyczny, raz liryczny, a całość kończy się apoteozą, w której na pierwszy plan wysuwają się instrumenty dęte blaszane. Kompozytor napisał tę operę w 1875 roku, ale zarówno Théâtre Lyrique jak i Opéra de Paris odrzuciły ją, kompozytor wprowadził więc poprawki, a dzieło ostatecznie trafiło na deski pierwszej z wymienionych instytucji w 1888 roku. Wykonanie pod batutą Järviego jest bardzo udane, pełne dramatyzmu i rozmachu, z dobrze dobranym tempem (prawie identycznym jak to w nagraniu Paula Paray’a z Detroit Symphony Orchestra).

Opera Paryska co prawda odrzuciła Le roi d’Ys, ale za to zaproponowała Lalo napisanie baletu. Lalo nie był zachwycony, ale ostatecznie przystał na tę propozycję i tak powstała Namouna, wystawiona w 1882 roku w choreografii Luciena Petipy (brata Mariusa, który wystawiał w Sankt Petersburgu balety Czajkowskiego). Podczas pracy nad tym utworem kompozytor doznał udaru i chociaż względnie szybko doszedł do siebie, to w orkiestrowaniu baletu pomógł mu wówczas Charles Gounod, któremu wdzięczny kompozytor zadedykował obie suity. Trwają one (razem z wyłączonym z nich Valse de la cigarette, pochodzącym z tego samego baletu) ok. 40 minut i stanowią główną atrakcję płyty. Jest to o tyle ciekawa sytuacja, że danie główne (dłuże przecież niż Symfonia g-moll) jest jednocześnie deserem. Suity bowiem składają się z dziewięciu ogniw, których czas trwania rzadko kiedy przekracza 5 minut, a praktycznie wszystkie one są lekkie, melodyjne, orkiestrowane przy tym wybornie. Kiedy ich słuchałem na myśl przychodziła mi muzyka pisana przez innych francuskich kompozytorów tworzących w tamtych czasach – Gounoda (muzyka baletowa z Fausta), Chabriera (Joyeuse marche), Bizeta (suity z CarmenArlezjanki), Faurégo (suita Dolly) czy Delibesa (Le roi s’amuse). Taki sam urok, ta sama lekkość, taki sam bezpretensjonalny, typowo francuski wdzięk. Mamy tu uroczyste Prélude, urokliwą Sérénade, w której harfy i grające pizzicato smyczki naśladują dźwięki mandoliny, barwne Danses marocaines (temat tego tańca Lalo zanotował podczas słuchania marokańskich muzyków występujących z okazji Wystawy Światowej w 1878 roku), powolnego, nieco melancholijnego Mazurka czy też zmysłowe Dolce far niente. Słucha się tych suit z ogromną przyjemnością, tym większą że wykonania są świetne.

Wreszcie Symfonia g-moll, napisana w 1886 roku, czyli w tym samym czasie, w którym powstały Symfonia d-moll Césara Francka i III Symfonia Organowa Camille’a Saint-Saënsa. Być może z powodu tej konkurencji dzieło Lalo nie zyskało aż takiego rozgłosu. Utrzymane jest w tradycyjnym, czteroczęściowym schemacie. Pierwsze ogniwo dzieli się na powolny wstęp i szybką część zasadniczą, później mamy Vivace, Adagio i w końcu Allegro. Dyskografia tego utworu nie jest duża, a za najbardziej liczące się wczesne nagranie (które zresztą uznawane jest za wzorzec z Sèvres jeśli chodzi o interpretacje tego dzieła) wypada uznać rejestrację sir Thomasa Beechama z Orchestre national de l’ORTF (obecnie Orchestre National de France) z 1959 roku. Różnice pomiędzy tempami w nagraniach tego dyrygenta i Järviego są dość znaczące, zwłaszcza w drugim i trzecim ogniwie:

Beecham – I – 8:30, II – 5:42, III – 6:59, IV – 5:56 [27:07]
Järvi – I – 8:24, II – 4:47, III – 5:51, IV – 5:45 [24:58]

Ale nie tylko tempa się tu różnią. Także brzmienia obu zespołów i koncepcje dyrygentów są od siebie skrajnie odmienne. Brzmienie francuskiej orkiestry jest bardzo heterogeniczna – każda z sekcji ma tu swój własny, wyraźny charakter, a drzewo i blacha są lekko rozwibrowane, co jest (przynajmniej na nagraniach, a obecnie było, bo to się zmieniło) charakterystyczne dla orkiestr francuskich. Ataki są ostre i zdecydowane, przez co wolniejsze tempa nie przeszkadzają, nie ma też u Beechama poczucia, że są one za wolne. Jest u niego dużo humoru i zadziorności, a artykulacja jest ostra jak brzytwa. Järvi ma szybsze tempa, a brzmienie Estonian National Symphony Orchestra jest bardziej miękkie, giętkie, a barwy poszczególnych sekcji są ze sobą bardziej zblendowane. Ataki nie są tak stanowcze, ale szybsze tempo sprawia, że narracja ma w sobie więcej dramatyzmu. Nie mogę powiedzieć, aby któraś z tych interpretacji była lepsza lub gorsza. Są bardzo od siebie odmienne, ale jednakowo interesujące.

Mamy więc ciekawy, niebanalny repertuar, mamy świetną jakość wykonań i, last but not least, mamy legendarnego Neeme Järviego, który jest w świetnej formie, ani myśli składać broni i na emeryturę się nie wybiera. Świetne połączenie. Gorąco polecam!

 

Édouard Lalo
Uwertura do opery Le roi d’Ys
Valse de la cigarette z baletu Namouna
Namouna – suity nr 1 i 2
Symfonia g-moll
Estonian National Symphony Orchestra
Neeme Järvi – dyrygent
Chandos

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

One thought on “Neeme Järvi i utwory Édouarda Lalo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.