Każdy nowy album dyrygenta tak charyzmatycznego, ekscentrycznego i rozpoznawalnego jak Teodor Currentzis budzi zrozumiałe zainteresowanie. Zwłaszcza jeśli kapelmistrz bierze na warsztat dzieło tak znane i popularne, jak V Symfonia c-moll Ludwiga van Beethovena. Artysta zarejestrował ją w wiedeńskim Konzerthausie z założonym przez siebie zespołem MusicAeterna. Podczas tych samych sesji nagrano także VII Symfonię, jednak ten album ukaże się dopiero jesienią. Zgodnie z założeniem dyrygenta każda z symfonii tego kompozytora to inna powieść, artysta nie wyobraża sobie więc, aby dwie powieści umieścić w jednej książce (płycie). W konsekwencji słuchacz otrzymuje więc kosztujący ok. 50-60 zł album, na którym znajduje się zaledwie 30 minut muzyki. Odpowiedź na pytanie czy jest to zasadne z punktu widzenia ekonomii pozostawię otwartą.
Jak prezentuje się jednak sama nowa interpretacja Piątej? Przynależy ona do tego samego nurtu historycznego co nagrania Nikolausa Harnoncourta, Johna Eliota Gardinera, Rogera Norringtona czy „historyzujące” interpretacje Stanisława Skrowaczewskiego czy Marca Minkowskiego. Oznacza to, że po interpretacji Currentzisa można spodziewać się przede wszystkim szybkich temp (utwór trwa 30 minut i 39 sekund, a powtórki nie ma tylko w trzeciej części), specyficznego, cienkiego brzmienia pozbawionego wibracji w partii smyczków i ogólnie szeroko pojętego braku sentymentalizmu. Tak też właśnie się dzieje, a interpretacja nie jest jakoś szczególnie refleksyjna. Ba, dyrygentowi chyba w ogóle nie o to chodziło.
Currentzis zadyrygował Piątą wybuchowo, z wielką energią, podkreślił wyrazistą pulsację rytmiczną, starannie pilnując przy tym balansu pomiędzy grupami instrumentów. Gra MusiAeterna imponuje precyzją, ataki są zdecydowane i wyraziste, a artykulacja ostra jak brzytwa. Wystarczy posłuchać wejść smyczków w pierwszej części czy gry kontrabasów w trzeciej części. Currentzis ma ucho do detali i sprawnie wydobywa z faktury brzmienie kontrafagotu i fletu piccolo w finale. Większego kontrastu wyrazowego nie wnosi też zagrana szybko i ostro część druga, w której większą uwagę zwracają ostre fanfary niż śpiewne melodie. Brak tu też emfazy, patosu i szerokich retorycznych gestów.
Elementem, który wyróżnia interpretację Currentzisa i nadaje jej indywidualnego rysu są stosowane na przestrzeni całego utworu zabiegi związane z dynamiką. Owe crescenda i decrescenda dawkowane są zresztą trafnie i nie przeszkadzają w odbiorze. Można odebrać je jako niegroźne manieryzmy, jako znak rozpoznawczy dyrygenta, który koniecznie pragnął doszukać się czegoś nowego w wykonywanym utworze. Nic w tym przecież złego! Jak najbardziej można tę nową Piątą polecić. Wysoka jakość i wyrazistość gry orkiestry oraz temperament dyrygenta w połączeniu z ciekawymi pomysłami interpretacyjnymi sprawiają, że wykonanie jest interesujące i wciągające.
Ludwig van Beethoven
V Symfonia c-moll op. 67
MusicAeterna
Teodor Currentzis – dyrygent
Sony