Martyn Brabbins & Agamemnon Havergala Briana

Kilka lat temu pisałem o premierze fonograficznej opery Faust Havergala Briana (link TUTAJ). Nadarzyła się jednak okazja, aby powrócić do muzyki tego kompozytora, na rynku ukazał się bowiem krążek zawierający kolejną premierę fonograficzną – operę Agamemnon, osnutą na wątkach z tragedii Ajschylosa. Uzupełnieniem tego dzieła są dwie symfonie – Szósta, czyli Sinfonia tragica, i Dwunasta. Za realizację tych dzieł odpowiada Martyn Brabbins, który od długiego czasu interesuje się kompozytorem i nagrywa jego utwory, jest też prezesem Havergal Brian Society. A jest się czym interesować – Brian napisał aż 32 symfonie i bardzo wiele innych utworów. Większość z nich pisał do szuflady. Był outsiderem. Nie potrafił odnaleźć się w angielskim życiu muzycznym, aż w końcu doszedł do przekonania, że jego jedynym zadaniem jest pisanie muzyki. O wykonywanie niech się martwią inni. Miał rację – zainteresowanie jego muzyką ciągle wzrasta, czego dowodem są kolejne albumy trafiające na rynek. Wszystko to dzieje się pół wieku po śmierci Briana. Zainteresowanych tym kompozytorem odsyłam do tekstu, który popełniłem kiedyś do „Ruchu Muzycznego” (link TUTAJ).

VI Symfonia, czyli Sinfonia tragica, powstała w 1948 roku. Zgodnie z zamysłem kompozytora miała być wstępem do opery opartej na sztuce Johna Millingtona Synge’a Deirdre of the Sorrows. Nic z tego nie wyszło, bo Brian nie otrzymał praw do adaptacji tekstu (nad operą opartą na tym dziele pracował już Karl Rankl). Po całej sprawie ostała się jednak jednoczęściowa symfonia. Można ją podzielić na pięć sekcji: Allegro ma non troppo – Lento – Lento solenne – Lontano – Allegro vivace. W porównaniu z wieloma innymi dziełami Briana, w których krótkie motywy wirują jak w kalejdoskopie (a często w ogóle nie wracają po pierwszej prezentacji), ta ma tę zaletę, że jest zwarta. Główne tematy są łatwo uchwytne (jeden z nich mocno przypomina motyw dzwonów z Parsifala Wagnera), wielokrotnie powracają też w toku narracji. Jeśli chodzi o orkiestrację, to jest to typowy Brian – dużo perkusji, momentami też bardzo mroczny wyraz (jedna z głównych myśli prezentowana jest przez tubę solo). Pierwsza cząstka jest tajemnicza i jednocześnie nieco upiorna – ciche nawoływania trąbek, wspomniany już temat tuby, pełna niepokoju melodia wiolonczel. W końcu odzywa się też glockenspiel, który wprowadza wspomniany temat – mnie kojarzący się z dzwonami. Pojawia się lament rożka angielskiego, a później uroczysty marsz. Ostatnia sekcja to rozwiązanie akcji – typowo brianowskie pandemonium, które kończy się jednak stopniowym diminuendo, dopełnionym przez miękkie uderzenie tam-tamu. Kapitalne dzieło, zawiera odcinki naprawdę porywające i oryginalne. Na rynku dostępne są trzy jego nagrania. Chronologicznie pierwsze to realizacja Myera Fredmana i London Philharmonic Orchestra z 1973 roku. W 2014 roku z New Russian State Symphony Orchestra zarejestrował ten utwór Alexander Walker. Obie te wersje są lepsze od nagrania Brabbinsa, a najlepsza z nich wszystkich jest ta Fredmana. Jest najbardziej intensywna i przejrzysta, a orkiestra prezentuje się świetnie. Interpretacja Brabbinsa jest letnia, mało kanciasta i mało intensywna, a w końcowej kulminacji brakuje energii. Nie porywa i nie przejmuje jednak jak ta w wersji Fredmana. Otwarcie albumu jest więc dość słabe. Czas trwania wszystkich realizacji jest dość podobny i nie ma tu wielkich różnic.
Na marginesie warto przypomnieć, że Brian napisał bardzo zgrabną uwerturę do sztuki The Tinker’s Wedding według Synge’a, a Ralph Vaughan Williams oparł na jego sztuce Riders to the Sea operę o tym samym tytule (pisałem o niej TUTAJ).

XII Symfonia powstała w 1957 roku, kiedy Brian był już po osiemdziesiątce. To króciutki utwór – trwa zaledwie 10 minut, ale pomimo tego przeznaczony został na rozbudowaną obsadę. Jest tu m.in. 6 waltorni, eufonium, a sekcja perkusji obsługiwana musi być aż przez 9 muzyków. Wiele można o Brianie powiedzieć, ale na pewno nie to, że miał jakieś wyczucie realizmu w stosunku do wymagań, jakie stawiał wykonawcom. Na niniejszym krążku podzielono Dwunastą na cztery odcinki: Adagio – A tempo marcia lento – Adagio espressivo – Allegro vivo. To kompozycja już zdecydowanie bardziej brianowska w wyrazie niż Szósta – dużo bardziej lapidarna, ale to nie znaczy, że lekka! Rozpoczyna ją tajemniczy wstęp z wysokimi oktawami smyczków, cichymi nawoływaniami waltorni i motywem granym przez dzwonki. Po nim następuje pełen patosu, bogato orkiestrowany marsz żałobny (w którym odzywa się także m.in. tamburyn i kastaniety), a następnie część wolna, w której prym wiodą smyczki. Faktura jest gęsta, a divisi dochodzi tutaj do 13 głosów. Dwie zatkane waltornie, grające w oktawach, anonsują lapidarny finał. Nie brak w nim akcentów humorystycznych (jak trio na piccolo, puzon i ksylofon), całość kończy jednak ciche uderzenie tam-tamu – instrumentu śmierci. Nie jest to przypadek – Brian życzył sobie, aby Dwunastą wykonywać jako wstęp do Agamemnona. Słuchacz ma do wyboru dwa nagrania tej symfonii – to i realizację Adriana Leapera z bratysławską Slovak Radio Symphony Orchestra. Wersja Brabbinsa jest lepsza – lepiej zagrana i nagrana.

Jednak główną atrakcją płyty jest pierwsze w historii fonografii nagranie Agamemnona. Brian oparł się na tragedii Ajschylosa, wykorzystał przy tym angielski przekład Johna Stuarta Blackiego z 1850 roku, który w kilku miejscach uzupełnił. Miał do dyspozycji nowy przekład autorstwa Philipa Vellacotta, ale nie sięgnął po niego – najprawdopodobniej dlatego, że wersja Blackiego była już w domenie publicznej. Historia jest prosta – tytułowy bohater wraca z wojny trojańskiej razem z Kasandrą, którą pojmał po upadku Troi. Klitajmestra, żona Agamemnona, nie jest zachwycona jego pojawieniem się, gdyż przed wyjazdem złożył w ofierze Artemidzie ich córkę, Ifigenię. A zrobił to dlatego, że wcześniej obraził boginię, więc ta wpłynęła na pogodę, wstrzymała wiatry i tym samym zatrzymała flotę Achajów w porcie. A że Agamemnon bardzo chciał wyruszyć na jakieś większe zabijanko, więc nie miał też nic przeciwko zabiciu własnej córki. Long story short – tytułowy bohater wraca, Klitajmestra morduje jego i Kasandrę siekierą, lud buntuje się i zapowiada, że Orestes wróci i zrobi z nią porządek. Koniec opery. Serio. 38 minut i to tyle. Szkoda, że inni kompozytorzy rzadko potrafili się tak streszczać w swoich operach. Brianowi marzyło się, aby Agamemnon był wykonywany jako preludium do Elektry Richarda Straussa. Cóż, marzyć każdy może (chyba że był to dowcip, ale Anglik był tak przekonany o swoim geniuszu, że nie sądzę). Agamemnon to tenor bohaterski, a Klitajmestra sopran dramatyczny. Nic dziwnego – orkiestra jest bowiem tak gęsta, głośna i przeładowana, że inne typy głosów nie miałyby szans się przez nią przebić. Kasandrę (alt) Brian potraktował łaskawiej, akompaniament towarzyszący jej parlando jest dość oszczędny. Jeśli chodzi o melodykę – jest ona deklamacyjna. Więc jeśli ktoś spodziewał się, że będą tu jakieś ładne, wpadające w ucho melodie – to sorry, nie ten adres. Nie jest to muzyka ani liryczna, ani wdzięczna. Brian nie miał za bardzo wyczucia dramatycznego, a charakter muzyki często nijak się ma do charakteru danej sceny. Emblematyczna jest dziwaczna scena śmierci tytułowego bohatera, w której kilkukrotnie krzyczy pełnym głosem, że właśnie otrzymał śmiertelny cios.

Jeśli chodzi o stronę edytorską – jest bardzo dobra. Mamy tu szczegółowe omówienie kontekstu powstania utworów, przystępne analizy, a na koniec – pełne libretto Agamemnona. Jeśli chodzi o jakość wykonania – jest ona bez zarzutu, choć oczywiście nie ma w tym przypadku możliwości porównania tego nagrania z innymi. Czy polecam? Zasadniczo tak, bo warto czasem zejść z utartej ścieżki repertuarowej, choć zaznaczam, że jest to bardzo specyficzna muzyka, której nie da się słuchać w większych ilościach, gdyż jest depresyjna w wyrazie i przeładowana. Lepiej sobie ją dawkować. Prawdopodobnie Agamemnon nie zostanie Waszą ulubioną operą. Ani ulubioną operą Waszych sąsiadów.

 

Havergal Brian

VI Symfonia Sinfonia tragica
XII Symfonia

Agamemnon, tragedia w jednym akcie według Ajschylosa

English National Opera Orchestra
English National Opera Chorus
Eleanor Denis (sopran) – Klitamnestra
Stephanie Wake-Edwards (mezzosopran) – Kasandra
John Findon (tenor) – Agamemnon
Robert Murray (tenor) – Strażnik
Clive Bayley (bas) – Herold/Stary człowiek

Martyn Brabbins – dyrygent

Hyperion

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.