Najnowszy album Atlanta Symphony Orchestra, nagrany pod dyrekcją szefowej zespołu, Nathalie Stutzmann, zawiera dwie kompozycje Antonína Dvořáka pochodzące z amerykańskiego okresu w życiu kompozytora. Pierwszą z nich jest stosunkowo mało znana Suita amerykańska A-dur op. 98b (b – bo utwór pierwotnie powstał na fortepian), drugą zaś – jeden z największych klasycznych evergreenów, czyli IX Symfonia e-moll op. 95 Z Nowego Świata.
Dziwię się, że pierwsze z tych dzieł nie jest bardziej znane – ma przecież wszystko to, co zapewniło popularność innym kompozycjom Dvořáka: niezwykłą inwencję melodyczną, błyskotliwą orkiestrację (dużo mają tu do powiedzenia instrumenty dęte drewniane) i doskonałe wyczucie proporcji. Wykonanie jest pierwszorzędne – orkiestra brzmi ciepło, brzmienie jest nasycone, a tempa są dobrze dobrane. To utwór raczej liryczny, pozbawiony skrajnych kontrastów emocjonalnych. Jego „amerykańskość” jest zresztą względna – trzecie ogniwo to… polonez! Zostawmy jednak na boku wątki narodowej: Suity amerykańskiej słucha się z dużą przyjemnością i zainteresowaniem.
W heroicznej Dziewiątej Stutzmann ma już większe pole do popisu, jeśli chodzi o wprowadzanie osobistych akcentów. Robi to ochoczo, choć jej rubata są dość konwencjonalne – pierwszy temat grany jest szybko, a drugi i trzeci – powoli i lirycznie. Tak postępuje wielu dyrygentów, choć nie znajduje to uzasadnienia w partyturze, bo tempo to cały czas Allegro molto. Nie są to więc zabiegi ani szczególnie oryginalne, ani zaskakujące. Mnie osobiście nie przeszkadzały – dobrze kontrastowały z fragmentami w szybkim tempie, w których Stutzmann potrafiła porządnie pogonić orkiestrę.
Ciepłe i liryczne Largo utrzymane jest w bardzo dobrze dobranym tempie – trwa 12:32. Większość dyrygentów potrzebuje na wykonanie tego ogniwa około 14 minut, a Bernstein w swoim późnym nagraniu rozciągnął je do 18 minut. U Stutzmann muzyka płynie i jest śpiewna – to duży atut tej interpretacji.
Scherzo brzmi naturalnie – jest wartkie i rozkołysane. Zawiera też małą niespodziankę: werbel, który podkreśla rytm w wybranych fragmentach. Finał z kolei jest żywy, drapieżny i dynamiczny. Podobnie jak w pierwszym ogniwie, tak i tutaj zmiany tempa między sekcjami są wyraziste. Szczególnie dobrze wypada nagłe accelerando pod koniec – Stutzmann to jedna z nielicznych dyrygentek, które wiedzą, jak sugestywnie wykonać ten fragment.
Ogólnie rzecz biorąc, to interpretacja bardziej romantyczna niż klasyczna. Pełna zawahań tempa, napięcia i suspensu. Gra orkiestry jest bardzo dobra (choć może nie na poziomie pierwszej ligi, zwłaszcza w sekcji dętej blaszanej – chodzi mi zwłaszcza o nieco przytłumione trąbki), a jakość dźwięku – znakomita: ciepła, bezpośrednia, przejrzysta, dzięki czemu słychać wiele smakowitych detali.
Nie jest to może nagranie Dziewiątej, które wyparłoby z mojej płytoteki ulubione interpretacje Bernsteina, Silvestriego czy Stokowskiego, ale to więcej niż przyzwoita propozycja – z pewnością lepsza od drętwej i arcynudnej wersji Bychkova z Filharmonią Czeską. Album warto poznać także ze względu na Suitę amerykańską. Dobrze też usłyszeć inną amerykańską orkiestrę niż którąś z „Wielkiej Piątki”. A jeśli chodzi o Stutzmann, warto podkreślić jej wszechstronność – karierę zaczynała jako śpiewaczka (jej głos to kontralt), więc dokonała interesującej wolty. Mam tylko nadzieję, że nie zdecyduje się na łączenie roli dyrygentki i wokalistki, jak czyni to Hannigan, która śpiewa, dyrygując. Choć… może powinniśmy czuć niedosyt – wszak mogłaby jeszcze żonglować!
Antonín Dvořák
Suita amerykańska A-dur op. 98b
IX Symfonia e-moll op. 95 Z Nowego Świata
Nathalie Stutzmann – dyrygentka
Atlanta Symphony Orchestra
Erato
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl