W tym roku (dokładnie wczoraj, 25 października) przypadła 200. rocznica urodzin Johanna Straussa II. Choć to jubileusz okrągły, nie świętuję go szczególnie hucznie. Mam wprawdzie w domu płytę z jego muzyką w wykonaniu Boskovsky’ego i słucham jej w miarę regularnie – czyli mniej więcej raz na dziesięć lat (a więc następny odsłuch czeka mnie za jakieś pół dekady). Nic nie poradzę, ale ta muzyka mnie po prostu nudzi i nie potrafię czerpać z jej słuchania zbyt wiele przyjemności.
Tym razem wabikiem były dla mnie dwa prawykonania utworów nawiązujących do postaci „króla walca”, a także obecność znakomitego dyrygenta (i w mniejszym stopniu – solistki). Orkiestrę Wiener Symphoniker poprowadził bowiem Manfred Honeck, a partię solową wykonała Anne-Sophie Mutter.
Całość rozpoczęła się od dwóch dzieł jubilata – Uwertury do operetki Der Waldmeister oraz Jubiläumswalzer, WoO, w opracowaniu Jerome’a D. Cohena.
Następnie zabrzmiały Trzy tańce Maxa Richtera na skrzypce i orkiestrę: Circles in Circles, Radiance i Time Colours. Twórczość Richtera poznałem przy okazji albumu Recomposed by Max Richter: Vivaldi – The Four Seasons. Kiedyś mi się to podobało, ale nie wytrzymało próby czasu – przy odsłuchu po kilku latach stwierdziłem bowiem, że Vivaldiego było tam jakieś 98%, a 2% to jednak za mało, by potraktować kogoś poważnie. Także i ten utwór wydał mi się błahy i miałki – ot, powtarzanie w kółko tych samych prostych motywów, trochę w stylu Glassa. Dynamika narasta, wydaje się, że zaraz coś się wydarzy, że kompozytor wreszcie wystruga z tych powtórek coś ciekawego – ale nie. W potencjalnie najciekawszym momencie narracja po prostu się urywa, pozostawiając uczucie niedosytu i rozczarowania.
When The World Was Waltzing Johna Williamsa to dzieło napisane na wspólne zamówienie Mutter i Honecka. Barwne, efektowne, pełne blasku (kompozytor wszak zna swój fach), tonalne, z dobrze wyczuwalnym rytmem walca – słuchało się go przyjemnie, choć nie mogę powiedzieć, by zapadło w pamięć. Zapewne napisał je na ich naleganie. Wykonanie jednak było pierwszorzędne, a tłusty, rozwibrowany dźwięk Mutter – o dziwo – doskonale tu pasował. Zdecydowanie bardziej niż w utworkach Richtera.
Drugą część koncertu wypełniły już wyłącznie kompozycje jubilata: Uwertura do operetki Baron cygański, polka Éljen a Magyar op. 332, walc Wiener Blut, op. 354, Banditen-Galopp, op. 378, Sängerlust – Polka française, op. 328, Tritsch-Tratsch-Polka, op. 214, oraz Kaiser-Walzer, op. 437. A ponieważ przyjęcie było niezwykle gorące, jako bis dorzucono także Czardasza z Zemsty nietoperza w opracowaniu na skrzypce i orkiestrę oraz polkę Donner und Blitz.
Podczas wykonania Banditen-Galopp, Sängerlust i Tritsch-Tratsch-Polki do orkiestry dołączył chór chłopięcy Wiener Sängerknaben. Wykonania wszystkich tych kompozycji były znakomite – lekkie, pełne humoru, grane z luzem, efekciarsko, ze świetnym wyczuciem tempa i nastrojów każdej z nich. Słychać było, że wszyscy zaangażowani doskonale się bawią, a samo dyrygowanie sprawiało Honeckowi wyraźną przyjemność. Jego interpretacje były, jak zawsze, dopracowane i zniuansowane.
Nie są to moje klimaty, ale muszę przyznać, że i ja dobrze się bawiłem.
foto. Bastian Archard
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl
