Program piątkowego koncertu English Baroque Soloists w Musikverein ulegał dość znacznym zmianom. Pierwotnie dyrygować miał nim John Eliot Gardiner, który z oczywistych względów wypadł z gry po tym jak jego zespoły odcięły się od niego i zakończyły współpracę. Ostatecznie na podium dyrygenckim stanął francuski kapelmistrz Marc Minkowski, specjalizujący się w repertuarze barokowym, klasycznym i wczesnoromantycznym. Mnie osobiście jego obecność ucieszyła. Nie słyszałem go wcześniej na żywo, a w Polsce bywa obecnie rzadziej niż kiedyś. Dyrygował co prawda niedawno Bachem we Wrocławiu, ale wybrałem wówczas inny koncert. Przy fortepianie miała zasiąść pierwotnie Maria João Pires, ale ona także z jakiegoś powodu zrezygnowała z występu. Okazało się, że żeby zastąpić Portugalkę potrzeba było aż trzech innych solistów – ostatecznie bowiem na estradzie pojawiły się siostry Katia i Marielle Labèque oraz Jean Rondeau, kolejny artysta, którego słyszałem po raz pierwszy. W programie znalazły się cztery utwory Wolfganga Amadeusa Mozarta.
I Symfonia Es-dur KV 16 nie jest najczęściej wykonywaną kompozycją tego autora. Napisał ją w wieku ośmiu lat (!!!), w czym pomagał mu zresztą ojciec. Rękopis tego krótkiego, dziesięciominutowego i trzyczęściowego utworu znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. I choć z punktu widzenia późniejszych dzieł twórcy jest to rzecz bez większej wagi, to odegrana została z energią i pietyzmem, których nie spodziewałem się przy wykonaniu tak drobnej kompozycji. Orkiestra ostro ruszyła z kopyta, nie było tu wrażenia, że pierwszy utwór jest potrzebny do tego, żeby w ogóle się obudzić i dopiero zacząć muzykować. Jeśli więc z racji wagi utworu nie można było powiedzieć „bomba!”, to na pewno można było powiedzieć „bombeczka!” – dopieszczona i pięknie zaprezentowana.
Jest pewną ironią losu, że już po raz drugi trafiłem na wykonanie rzadko granego i niespecjalnie ciekawego Koncertu F-dur KV 242 (poprzednio trafił mi się na Chopinie i jego Europie w sierpniu w wykonaniu Dang Thai Sona, Erica Lu i Sophii Liu). Nie jest to utwór, który daje solistom możliwość pokazania swoich możliwości. Mozart napisał go dla amatorek – hrabiny Antonii Lodron i jej córek, Aloysii i Giuseppy (z tego też powodu zwie się go czasem skrótowo Lodron). Wiedeńskie wykonanie było o niebo lepsze od warszawskiego. Tam mieliśmy mistrza i dwóch uczniów, którzy nie chcieli się przed nim popisywać, tu zaś mieliśmy trójkę wytrawnych muzyków. Nikt się tu za nikim nie chował, wszyscy grali na równych zasadach, znakomicie wpasowując się w styl muzyki Mozarta. Było więc elegancko i finezyjnie, a najlepiej chyba wypadła cześć wolna, wyśpiewana w przepiękny sposób, lekko i swobodnie. Na bis artyści wykonali trzecią część Koncertu d-moll BWV 1063 Johanna nie Bacha. Tutaj brzmienie historycznych fortepianów pasowało nawet lepiej niż do dzieła Mozarta.
Drugą część koncertu otworzyło wykonanie Chaconne z muzyki baletowej do opery Idomeneo KV 367, po której Minkowski poprowadził Symfonię D-dur KV 504 Praską. Powiedzieć że wykonania obu utworów były fenomenalne to nic nie powiedzieć. Tempa były szybkie, ale nie zagonione. Uderzał dynamizm gry, znakomicie dopracowana artykulacja i precyzja w kwintecie, barwność i soczystość drzewa, subtelność blachy, a także (co wcale nie jest oczywiste w przypadku zespołu historycznego) czystość intonacji. Minkowski w piękny sposób zaokrąglał frazy, a także ciekawie i trafnie różnicował dynamikę, co wprowadzało element zaskoczenia. Nie były to jednak w żadnym razie wykonania przeszarżowane. Owszem, był to Mozart grany z pazurem, ale jednocześnie lekki, pełen entuzjazmu, blasku i… humoru, bez którego ta muzyka traci swoją esencję. Ma go pod dostatkiem i sam Minkowski. Zażywny kapelmistrz kilkukrotnie odwracał się w stronę publiczności i w krótki, zabawny sposób komentował wykonywane utwory. Jeśli zaś chodzi o English Baroque Soloists to nie wiem czy słyszałem kiedykolwiek lepszy zespół historyczny – grający tak barwne, w tak dopracowany i wysoki jakościowo sposób, a przy tym z taką radością. Rewelacja!
foto. Julia Wesely
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl