Riccardo Muti & Wiener Philharmoniker grają Schuberta i Brucknera w Musikverein

Riccardo Muti i Wiener Philharmoniker przygotowali w lutym aż trzy programy. Okazja ku temu zacna, gdyż orkiestra i kapelmistrz obchodzą właśnie półwiecze współpracy przy prowadzeniu koncertów abonamentowych. Odbędzie się więc najpierw kilka koncertów w Austrii, później jeden w Mediolanie i następnie trzy w nowojorskiej Carnegie Hall. Programy są następujące: pierwszy – IV Symfonia c-moll Tragiczna Franza Schuberta i VII Symfonia E-dur Antona Brucknera, drugi: Symfonia C-dur Jowiszowa Wolfganga Amadeusa Mozarta i IX Symfonia e-moll Z Nowego Świata Antonína Dvořáka, oraz, last but not least, Contemplazione Alfredo Catalaniego, Pocałunek wieszczki Igora Strawińskiego i Symfonia C-dur Wielka Schuberta. Nie da się niestety być wszędzie i zawsze, więc wykonania drugiego programu nie dam rady zrelacjonować (mała to chyba strata, gdyż zarejestrowane przed laty nagranie Dziewiątej Dvořáka nie wyszło Mutiemu zbyt ciekawie), ale o pierwszym piszę teraz, a o ostatnim napiszę w niedalekiej przyszłości.

Jeśli o wczesną (kompozytor napisał ją w wieku 19 lat) Tragiczną Schuberta chodzi, to w zasadzie byłem o nią spokojny. Nagranie cyklu symfonii tego kompozytora wyszło dyrygentowi znakomicie, o czym pisałem już recenzując box z interpretacjami Mutiego. Wiedeńskie wykonanie było bardzo dobre, ale Tragiczna Schuberta padła ofiarą bycia pierwszym utworem w programie. Nie zrozumcie mnie źle – brzmienie było piękne, frazowanie i śpiewność brzmienia orkiestry robiły korzystne wrażenie, ale jednocześnie mało było w tym wykonaniu pazura, żywej, rytmicznej pulsacji i większego ładunku energii. Odnalazły się w zasadzie dopiero w czwartym ogniwie. Wiedeńczycy grali bezpiecznie, nie wyszli poza strefę komfortu, ale i tak było to wykonanie satysfakcjonujące, utrzymane we właściwych proporcjach.

Z Brucknerem Mutiego jest ten problem, że moim zdaniem nie ma on zbyt wiele do powiedzenia w tej muzyce. Poprawne, ale w żadnym wypadku nie wybijające się nagrania Drugiej z Wiener Philharmoniker, CzwartejSzóstej z Berliner Philharmoniker tylko to potwierdzają (jest też Dziewiąta z CSO, ale tej rejestracji nie znam). Ale z Siódmą rzecz ma się tak, że sięgają po nią nawet dyrygenci, którzy z wykonywania muzyki Brucknera nie słynęli. Dyrygował nią Leopold Stokowski, istnieje koncertowe nagranie Arturo Toscaniniego. Jeśli o ten utwór chodzi, to słyszałem go w marcu zeszłego roku w dobrym, ale mało jednak porywającym wykonaniu Zubina Mehty. Różnica pomiędzy sposobem prowadzenia orkiestry przez obu dyrygentów była niezwykle wyraźna. Muti prowadził Wiedeńczyków w bardziej zdecydowany, ostrzejszy sposób, wyraźniej zarysowując kantyleny i budując kulminacje w zdecydowanie bardziej potoczysty i plastyczny sposób. Słuchając Mehty miałem wrażenie że nie trzyma tak mocno orkiestry w ryzach, pilnując jedynie, aby całość się nie rozsypała. Muti eksperymentował też czasem z dynamiką, zwłaszcza na początku zagranego bardzo cicho Scherza. Czasu z zegarkiem w ręku nie mierzyłem, ale tempa wydały mi się mocno umiarkowane, a pomimo zjawiskowej gry orkiestry napięcie wydawało się momentami trochę opadać, zwłaszcza w części wolnej. Licznie zgromadzona publiczność przyjmowała Mutiego owacyjnie, ale nie zmieniłem zdania co do tego, że za eksperta od Brucknera w żadnym wypadku go nie uważam. Jest repertuar, w którym jego kunszt dyrygencki przejawia się w zdecydowanie bardziej wyrazisty sposób.

 

foto. Wiener Philharmoniker / Dieter Nagl

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

 

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.