Muti dyryguje Wiener Philharmoniker w dziełach Catalaniego, Strawińskiego i Schuberta

W sobotnie popołudnie Riccardo Muti po raz kolejny stanął w Musikverein przed Wiener Philharmoniker, aby poprowadzić trzeci z programów jubileuszowych.

Na pierwszy ogień poszło dzieło krajana dyrygenta, Alfreda Catalaniego, a mianowicie Contemplazione. Słyszałem je już pod jego batutą w czerwcu zeszłego roku, kiedy dyrygował Orchestra Giovanile Luigi Cherubini. Jeśli chodzi zaś o wykonanie Wiedeńczyków, to trudno byłoby wyobrazić sobie lepsze. Grane gęstym, jędrnym dźwiękiem, płynnie, z przepięknie zaokrąglonymi frazami, lekkie, śpiewne… Rzadko kiedy ma się wrażenie, że na żywo słucha się wykonania definitywnego, ale tym razem tak właśnie było.

La Baiser de la fée (Pocałunek wieszczki) Igora Strawińskiego to neoklasyczny balet z 1928 roku, w którym rosyjski (jakby ktoś o tym zapomniał, u nas się to czasem zdarza) kompozytor wykorzystał motywy z pieśni i utworów fortepianowych Piotra Czajkowskiego (rzecz powstała jako hołd z okazji 35. rocznicy śmierci autora Dziadka do orzechów). Muti poprowadził suitę z tego dzieła, znaną jako Divertimento z Pocałunku wieszczki. Składa się ona z czterech ogniw: Sinfonia, Danses suisses, Scherzo (Au moulin)Pas de deux. To muzyka lekka, pogodna i dowcipna, która została wykonana właśnie w duchu zabawy. Słychać było, że muzycy czerpią z grania wyraźną frajdę, co rusz wchodzili też w interakcje z Mutim, wymieniając uśmiechy i spojrzenia. Była w tym lekkość, było mnóstwo barw, była wirtuozeria w najlepszym stylu. I był to też ten rodzaj XX-wiecznego repertuaru, w którym bardzo Mutiego lubię i który i jemu najwyraźniej odpowiada.

Wreszcie, na sam, koniec, Symfonia C-dur Wielka Schuberta, którą dopiero co (w styczniu) słyszałem graną przez Filharmoników Czeskich pod dyrekcją Herberta Blomstedta. Choć Muti jest na podium dyrygenckim znacznie bardziej żywy od wykonującego bardzo lekkie ruchy Szweda, to jego wykonanie było mało zajmujące. Była to przede wszystkim kwestia umiarkowanych temp, a także wygładzenia konturów muzyki. Mało było w tym graniu rytmicznej ostrości i wyrazistości, a ataki orkiestry były miękkie. Była to Wielka ciężka, zachowawcza, rozwleczona i grana w bezpieczny sposób. Oczywiście pięknie, bo to w przypadku Wiedeńczyków oczywista oczywistość, ale jednocześnie rutynowa i nudna. Wszyscy dobrze wiedzieli że grają to po raz tysięczny i nikt nie nastawiał się na doszukiwanie się w tym dziele czegoś nowego. Szkoda.

Swoją drogą to bardzo ciekawe. Jednego dnia w Wiedniu można było bowiem posłuchać byłego (Muti) i przyszłego (Mäkelä) szefa Chicago Symphony Orchestra – pierwszy odszedł w 2023, drugi zaś obejmie stery w 2027 roku. Kiedy Fin wydał oświadczenie po ogłoszeniu jego wyboru – wspomniał o niektórych poprzednich szefach CSO – Reinerze i Soltim – ale nie o Mutim. Włoch skomentował to w jednym z wywiadów dość sarkastycznie: „ja go nie znam, może i on nie zna mnie” (całość do poczytania TUTAJ). W każdym razie zmiana warty dokonała się w dziwny, mało budujący sposób, bez zachowania ciągłości. Czy Fin przyszedł na koncert Włocha? Czy Muti pofatygował się na koncert Mäkelä? Czy wiekowy budynek Musikverein byłby w ogóle w stanie wytrzymać takie starcie dwóch wybujałych osobowości?

foto. Julia Wesely

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.