W lutym pisałem o koncertach Le Concert des Nations pod dyrekcją Jordiego Savalla w Wiener Konzerthaus, podczas których zabrzmiały symfonie Ludwiga van Beethovena. Usłyszałem wówczas Trzecią, Piątą, Szóstą i Siódmą (dla porządku przypomnę tylko, że odczucia miałem mieszane!). Teraz przyszedł czas na dokończenie cyklu. Nie dotarłem na koncert, podczas którego zabrzmiały Pierwsza, Druga i Czwartą (nie da się być zawsze i wszędzie!), ale udało mi się przyjechać na wielki finał cyklu – na Ósmą i Dziewiątą. W wykonaniu tego drugiego utworu wzięli też oczywiście udział soliści: Lina Johnson (sopran), Olivia Vermeulen (mezzosopran), Martin Platz (tenor) i Manuel Walser (bas) oraz chór La Capella Nacional de Catalunya. Słyszałem już ten utwór w wykonaniu Savalla we Wrocławiu, ale w wersji trzyczęściowej, pandemicznej, bez chóru, wykonany w kolejności Allegro – Adagio – Scherzo. Było to przedziwne doświadczenie, którego nie chciałbym powtarzać. Całe szczęście pandemię od dawna mamy już za sobą, więc warunki koncertowe były tym razem zupełnie normalne.
Ale najpierw Ósma. Jej wykonanie było rześkie i pełne energii, a tempa, choć szybkie, nie były zagonione. Słuchało się tego wykonania z satysfakcją, było w nim bowiem wiele satysfakcjonujących elementów: cieniowanie dynamiki czy subtelne rubata, w ciekawy sposób urozmaicające narrację. Nie obyło się jednak bez kilku nierównych wejść czy kilku nieczystości – zwłaszcza w waltorniach, zwłaszcza w finale, gdzie miały ewidentne problemy ze strojeniem. Ogólnie jednak wrażenie było pozytywne, a Savalla i jego orkiestrę nagrodziły gromkie oklaski.
Niestety – na tym pozytywy się skończyły. Wykonanie Dziewiątej, choć gorąco oklaskiwane przez publiczność, było bowiem zwyczajnie złe. Części instrumentalne zagonione, grane jak od linijki, mechanicznie, ostro i bez wyrazu. Trio w Scherzu grane po prostu absurdalnie szybko, bez zrozumienia stylu i potrzeb muzyki. Formy części wolnej nie zrozumiał Savall zupełnie. Rozpoczyna się ona powoli, Adagio molto e cantabile, by potem przejść do Andante. Tutaj tego rozróżnienia nie dało się odczuć w ogóle, gdyż tempo było cały czas zbyt szybkie. Ogniwo to wyróżnia się też tym, że zawiera rozbudowaną solówkę waltorni. Była ona zagrana kompromitująco źle. O finale niewiele powiedzieć można dobrego. Był płaski i bez wyrazu, a w sposobie prowadzenia narracji uderzał brak umiejętności wykreowania jakiegokolwiek napięcia. Brzmiało to tak jakby orkiestra dopiero całą rzecz przegrywała. Jeden z najbardziej charakterystycznych elementów tego ogniwa to kulminacja na słowie Gott. Można to słowo tam wydłużyć (jest tam bowiem fermata), a potem zrobić długą pauzę przed zadziornym marszem. Odcinek ten wypadł bardzo źle. Savall nie tylko nie położył na to słowo żadnego nacisku, ale też przeszedł do marsza natychmiast, bez jakiejkolwiek pauzy. Jeśli o solistów idzie to sopran i mezzosopran prezentowały się bardzo solidnie, tenor w swoim solo nie był w stanie wyrobić się w absurdalnym tempie narzuconym przez Savalla, a bas był bardzo dobry, choć śpiewał z dość emfatyczną manierą. Chór śpiewał bardzo dobrze.
Przez długi czas wydawało mi się, że z wiekiem w naturalny sposób przychodzi dojrzałość, a wraz z nią wgląd i rozeznanie na temat tego, co powinno się w życiu robić, a co jednak lepiej sobie odpuścić. Savall zaczynał karierę od grania na gambie i od rewelacyjnych, rozbudowanych i erudycyjnych albumów z muzyką dawną. Nie mam pojęcia po co sięga po większe składy, nie ma bowiem zrozumienia dla muzyki Beethovena czy Mendelssohna. Nie mówię już o Brucknerze, za którego też się przecież zabrał, nagrywając Symfonię nr 0. Potwierdza się więc znane wszystkim powiedzenie, że jak ktoś jest od wszystkiego, to jest do niczego. Mam nadzieję że na Beethovenie się skończy i że nie doczekamy się ani Symfonii tysiąca ani Gurrelieder pod batutą Savalla. Obawiam się jednak, że brak instynktu samozachowawczego i wyczucia, połączone z przekonaniem o swojej genialności może popchnąć go jeszcze dalej.
foto. Reinhard Wilting
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl