Dzieła muzyczne mają to do siebie, że potrafią być niezwykle elastyczne. Można je interpretować na bardzo różne sposoby – grać wolniej lub szybciej, w sposób zdyscyplinowany, klasyczny, apolliński albo rozpasany, romantyczny, dionizyjski. Jednak we wszystkim trzeba miary. Kiedy jej zabraknie, narracja muzyczna zaczyna trzeszczeć, a w końcu pęka niczym sparciała guma.
Nie jest to zjawisko częste – przeważająca większość artystów ma wyczucie proporcji i nie waha się go używać. Tym bardziej jednak spektakularne są przypadki, gdy to wyczucie zawodzi. W ostatnim czasie niesamowitych emocji dostarczyło mi nagranie obu koncertów Fryderyka Chopina, w którym partię solową wykreował Radosław Sobczak. Pianiście towarzyszyła Podlaska Orkiestra Kameralna (na okładce nazwana Podlasie Chamber Orchestra – tak brzmi dumniej, bardziej międzynarodowo!) grająca pod batutą Kazimierza Dąbrowskiego. Oba dzieła wykonano w opracowaniach kameralnych przygotowanych przez Józefa Domżała i Radosława Sobczaka. Album nosi tytuł My life…, a jego mottem jest cytat z Chopina: „Ach, życie moje, chodź do mnie, otrę łzy twoje…”
Korci, aby zapytać – kto otrze łzy słuchaczy, którzy sięgną po rzeczony album?
Zacznijmy od rzeczy najbardziej podstawowej w koncertach fortepianowych, a mianowicie od interpretacji partii solowej. Czegoś tak nieprawdopodobnie, wręcz chorobliwie zmanierowanego i pretensjonalnego nie słyszałem w wykonaniu tych koncertów nigdy (a trochę się ich już przez mój odtwarzacz i playlisty na Spotify oraz YouTube przewinęło). Muzyka nie płynie swobodnie, z lekkością i śpiewnością – pianista jej na to nie pozwala, co kilka taktów wprowadzając ostentacyjne rubata, diminuenda i crescenda, bez zmiłowania dla stylu tej muzyki rwie i rozdziobuje frazy. Najbardziej cierpią na tym podejściu części wolne, które pianista zmasakrował niemiłosiernie. Chopin jest w tym wykonaniu na ostatnim miejscu – pierwsze zajęło ego Sobczaka.
Ale… czy ja się aby nie czepiam wizjonera? Czy artysta nie ma prawa tworzyć własnej, osobistej interpretacji? Czy ja sam przypadkiem nie cenię wykonawców w stylu Stokowskiego, Scherchena, Mengelberga? Owszem. Jednak wszystko zależy od jakości rezultatu końcowego – interpretacja może być wszak dziwaczna, ale jednocześnie porywająca. Cały czas mam też na uwadze angielską sentencję, która wpadła mi kiedyś w oko: abnormal is fine, stupid is not.
Po drugie – partia orkiestry. Nie wiem, po co przygotowano te nowe opracowania. Są bezbarwne i nic nie wnoszą do rozumienia tych dzieł. Także od strony wykonawczej nie ma w nich nic ciekawego – grane są ospale, bez energii i napięcia, a ataki orkiestry są niepewne i anemiczne. Ktoś może zrzucić winę na kompozytora – że to przecież dzieło młodzieńcze, że nie potrafił orkiestrować itd. Powiem tak – gdybym nie znał wykonań koncertów Chopina zarejestrowanych pod batutą takich czarodziejów jak Klemperer, Giulini czy Skrowaczewski, może bym w to uwierzył. Niedowiarkom polecam posłuchać i przekonać się, ile detali, subtelnych (właśnie tak – subtelnych!) zawahań ekspresji i barw można wydobyć z tej muzyki.
Zanim spuszczę na te wykonania zasłonę milczenia, przywołam jeszcze innego Kazimierza Dąbrowskiego, psychologa, który ukuł termin dezintegracja pozytywna (już zupełnie na marginesie dodam, że chodzi o zdolność rozwoju poprzez kryzys). Tutaj zaś mamy – per analogiam – dezintegrację negatywną.
Odradzam sięganie po te nagrania, chyba że ktoś chce przekonać się, jak brzmi Chopin wykonywany bez gustu i wyczucia. Mało jest nagrań, które wzbudziły we mnie w ostatnich latach taką irytację, niechęć i protest. Czujcie się więc ostrzeżeni. A gdyby ktoś jednak zdecydował się po te wykonania sięgnąć – temu polecam przepłukać później uszy nagraniami Rubinsteina.
My life…
Fryderyk Chopin
Koncert fortepianowy f-moll op. 21
Koncert fortepianowy e-moll op. 11
(oba utwory w opracowaniu Józefa Domżała i Radosława Sobczaka)
Radosław Sobczak – fortepian
Podlasie Chamber Orchestra
Kazimierz Dąbrowski – dyrygent
DUX
Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl