80 lat Filharmonii Śląskiej – Yaroslav Shemet & Symfonia tysiąca

Majowe triduum Mahlerowskie miało swoją kulminację w katowickim Spodku, podczas gali jubileuszowej świętującej osiemdziesięciolecie Filharmonii Śląskiej. Wieczór podzielony był na dwie części. Pierwsza nosiła tytuł Kilar industrialnie i zawierała tematy tego kompozytora z filmów Pan Tadeusz, Ziemia obiecana, Trędowata oraz Sól ziemi czarnej. Dodatkowo w programie znalazła się także lubiana Orawa, II Koncert fortepianowy z Piotrem Sałajczykiem jako wykonawcą partii solowej oraz miałka, odstająca poziomem od innych kompozycji zawartych w programie Symfonia industrialna Adama Wesołowskiego, który poprowadził Śląską Orkiestrę Kameralną podczas pierwszej części wieczoru. Atrakcją było bez wątpienia użycie rur żelaznych i wózka kopalnianego – użyte zostały zamiast perkusji we fragmentach z muzyki filmowej Kilara. Upiornym kontrapunktem do koncertu Kilara była akcja reanimacyjna rozgrywająca się na widowni. Jednak wszystko dobrze się skończyło.

Drugą część koncertu wypełniła VIII Symfonia Es-dur Gustava Mahlera, określana czasem Symfonią tysiąca. Określenie to wzięło się stąd, że tylu właśnie muzyków wzięło udział w prawykonaniu pod batutą kompozytora w Monachium we wrześniu 1910 roku. Katowickie wykonanie pod batutą Yaroslava Shemeta było pierwszym w Polsce, w którym wzięło udział tylu właśnie muzyków. Grała, oczywiście, Orkiestra Filharmonii Śląskiej, śpiewało osiem chórów (Chór Filharmonii Śląskiej, Chór Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, Chór Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, Akademicki Chór Politechniki Śląskiej, Chór Kameralny Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, Chór Resonans Con Tutti, Warsztatowy Chór Chórtowni, Chór Vox Novum) i 13 chórów dziecięcych, a także ośmiu solistów – soprany Ricarda Merbeth, Ilona Krzywicka i Marta Huptas, alty Anna Lubańska i Maria Berezovska, tenor Rafał Bartmiński, baryton Paweł Konik i bas David Leigh (nie wszyscy stanęli na wysokości zadania…). Imponujący zestaw, choć wypada zaznaczyć, że większość wykonań Ósmej odbywa się przy udziale „zaledwie” ok. trzystu wykonawców. Było to drugie wykonanie tego utworu, które słyszałem. Po raz pierwszy wysłuchałem go w TWONie w ramach Festiwalu Beethovenowskiego w Warszawie, bodajże w 2006 roku, kiedy poprowadził je Jacek Kaspszyk. Było to wykonanie tak fatalne, że na długi czas miałem traumę, a doświadczenie to zraziło mnie na długo do słuchania tego dzieła, które i dzisiaj nie należy do moich ulubionych. Miałem obawy także przed wysłuchaniem go w Spodku. Nie jest to przestrzeń przeznaczona do wykonywania muzyki. Nie można się tam obyć bez nagłośnienia, organy trzeba odtwarzać z sampli.

Nie był to więc „normalny” koncert, było to bardziej imponujące wydarzenie promujące Filharmonię Śląską i przy okazji pokaz zdolności obu dyrektorów. Organizacyjnych – Wesołowskiego i artystycznych – Shemeta.  Ten ostatni spiął bowiem zespoły i poprowadził całość w dobrze dobranych tempach. Orkiestra była przygotowana bardzo dobrze, ale też nagłośnienie robiło swoje, więc trudno tu w ogóle mówić o normalnym balansie pomiędzy sekcjami czy pomiędzy chórem a orkiestrą, trudno też mówić o niuansach barwowych czy dynamicznych. Z drugiej strony – bez nagłośnienia nie byłoby tam zapewne nic słychać. Trzeba było więc zgodzić się na to, że idzie się bardziej na widowisko, a mniej na koncert. Nie ma się zresztą co oszukiwać – widok tysiąca wykonawców na estradzie robił wielkie wrażenie. Było to wielkie osiągnięcie także od strony promocyjnej. Sukces frekwencyjny także był ogromny – na publiczności zasiadło 7 000 osób, a całość była transmitowana na Medici.tv, co przecież także ma ogromne znaczenie dla nagłośnienia działań Filharmonii Śląskiej. Choć nie ukrywam, że chętnie wysłuchałbym kiedyś Shemeta w Ósmej Mahlera w bardziej dogodnych warunkach akustycznych, bez wzmocnienia, nawet jeśli trzeba by było zmniejszyć w tym celu skład.

foto. Przemek Paśnik Fotografia

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

6 thoughts on “80 lat Filharmonii Śląskiej – Yaroslav Shemet & Symfonia tysiąca

  1. Jeśli Pan pamięta, wyrażałem wątpliwości, czy Spodek jest właściwym miejscem do prezentacji VIII symfonii Mahlera. Po koncercie mogę stwierdzić, że obawy się potwierdziły, jednak całe wydarzenie uważam za udane. Mam podobne jak Pan odczucia, że koncert w Spodku był bardziej widowiskiem, ale w udany sposób promował Filharmonię Śląską.
    Organizatorzy jubileuszu nie mogą oczywiście odpowiadać za zdarzenia, jakie miały miejsce w pierwszej części koncertu i które na szczęście nie skończyły się tragicznie. Inne zastrzeżenia dotyczą specyfiki wydarzeń w hali widowiskowo-sportowej, jaką jest Spodek: „meloman” siedzący koło mnie cały czas popijał pepsi, a ochrona przechadzała się czujnie miedzy rzędami, jakby obawiając się, że jakiś słuchacz wtargnie na scenę, chcąc ekspresyjnie zamanifestować miłość do muzyki Mahlera. Tego się właśnie obawiałem, choć na szczęście fotele trzeszczały umiarkowanie, być może po remoncie Spodka wymieniono krzesła na płycie, których oparcia kiedyś się składały, wydając charakterystyczny donośny odgłos. Trudno było za to zmienić akustykę sali. W pierwszej części koncertu w większym stopniu wykorzystywane było nagłośnienie: instrumenty orkiestry kameralnej były podpięte do mikrofonów, dźwięk był więc donośny. Część druga była generalnie akustyczna. Z tego względu – jak przypuszczam – zdecydowano się na tak liczną obsadę chórów, w szczególności dziecięcych (na moje oko młodych chórzystów było ponad 500), których śpiew miał „wypełnić” Spodek. Poza tym chóry gwarantowały efektowne tło dla orkiestry oraz… frekwencję na widowni, co było słychać przy zapowiedziach. Oczywiście na premierze VIII symfonii w Neue Musik Festhalle w Monachium poza profesjonalnymi chórami śpiewało 350 uczniów szkoły muzycznej, jednak w wykonaniach, które stale oglądam – Concertgebouw z Jansonsem i Filharmoników Monachijskich z Giergijewem w Paryżu – obsada chórów jest nieco mniejsza. W wykonaniu Bernsteina w Wiedniu w 1975 roku było tylko kilkudziesięciu młodych chórzystów! Decydują też pewno względy organizacyjne, jednak przy nieco mniejszej obsadzie chórów lepiej chyba słychać muzyczne niuanse.
    Muzyka Kilara z elementami „kopalnianymi” zabrzmiała świetnie. Być może tę część koncertu powinien wypełnić także jakiś utwór patrona FŚ, ale chyba jedyny, jaki nadawałby się do wykonania w Spodku, to koncert klawesynowy. A Mahler? Miałem podobne jak Pan wrażenie, że chodziło bardziej o widowisko, a nie o wrażenia muzyczne takie jak balans między sekcjami, czy też między orkiestrą, głosami solowymi i chórami. Połączenie wszystkich dźwięków w muzyczną całość w VIII symfonii musi być niebywale trudnym zadaniem, mam jednak przekonanie, że Pan Shemet w „normalnych” warunkach podołałby mu, i to z sukcesem. W Spodku VIII symfonia nie zabrzmiała tak, jak powinna, nie było to jednak winą wyłącznie akustyki ani tym bardziej dyrygenta.
    Na kwestię chórów zwracałem już uwagę, wydaje mi się, że momentami ich śpiew nieco zagłuszał orkiestrę, która nawet w rozszerzonym składzie nie mogła odpowiednio wybrzmieć. Na temat głosów solowych – którym przypada przecież bardzo ważna rola w VIII symfonii – wypowiadał się Pan i tak dość oględnie. Ten element utworu, niestety, nie spełnił oczekiwań.
    Dla mnie najbardziej jednak brakowało pełnej obsady instrumentów klawiszowych, których Mahler przewidział kilka. Zawiedziony byłem też brakiem efektownego trzykrotnego uderzenia talerzy tuż przed zakończeniem utworu, co niezwykle efektownie wypadło choćby w Paryżu.
    A sama VIII symfonia? Poznałem ją dawno, dawno temu z winyla, bodaj NRD-owskiego, w wykonaniu orkiestry z Utah z Mauricem Abravanelem. Szczególnie zakończenie zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Robi do dziś, szczególnie od momentu partii fleta piccolo (w tle pojawia się też wtedy czelesta!) i potem najpierw cichego i stopniowo coraz głośniejszego śpiewu wszystkich głosów: „Alles vergangliches…” aż do wielkiego finału… Jak pisał Mahler: „Wyobraź sobie, że wszechświat zaczyna dźwięczeć i rozbrzmiewać. Nie ma już ludzkich głosów, lecz planety i słońca krążące nad nami”. Właśnie tak odczuwam finał VIII symfonii. Wypada sobie życzyć takich właśnie wykonań. Wypada też życzyć takiego wykonania szczególnie Panu Shemetowi, który jak nikt zasługuje na poprowadzenie VIII symfonii w odpowiedniej sali i z solistami na najwyższym poziomie. Obyśmy się takich wykonań doczekali, choć mam obawy, że powodów organizacyjnych szybko nie nadarzy się taka okazja. I znów trzeba jechać do Wiednia…
    Pozdrawiam z Katowic!

    1. Ósma ma duże szczęście do wykonań w tym sezonie – była już grana w listopadzie w Wiedniu w Konzerthausie (dyrygował Jordan), potem był Shemet, na dniach będzie tym dyrygował Bychkov w Pradze i Tonkünstler-Orchester Niederösterreich pod Yutaka Sado (tylko 3 chóry!), no a potem będzie to jeszcze w Krakowie. Więc materiał do porównań sporo! Zgodzę się też, że zakończenie drugiej części jest najlepsze z całego dzieła. Owszem, o solistach pisałem oględnie, ale umówmy się – były ważniejsze aspekty wykonania. Przyznam szczerze, że mnie też brakowało tego wieczoru muzyki HMG, ale rozbrzmiewa ona i tak dość często na Sokolskiej. Pozdrawiam serdecznie!

  2. Pozwolę sobie jeszcze na kilka słów. Po pierwsze dziękuję za informacje o wykonaniach 8. symfonii Mahlera. Wybiorę się do Krakowa. Kusi też przyszłoroczne wykonanie WPh z Nelsonsem w Wiedniu. Chętnie wybrałbym się też na Festiwal G. Mahlera do Wrocławia. Mahler miał związki z tym miastem, dyrygował tu swoją 3. symfonią, bywał w salonie doktora Neissera, tu powstał portret kompozytora autorstwa Fritza Erlera, więc okazja do przypomnienia związków kompozytora z miastem na Odrą jest. Gdyby festiwal odbywałby się w ramach Wratislavia Cantans, należałoby wykonać wszystkie symfonie wokalne. Christoph Eschenbach z Orkiestrą NFM na pewno znalazłby się w takim repertuarze, NOSPR również, ale też jakaś znana orkiestra. I oczywiście zwieńczeniem Festiwalu byłoby wykonanie 8. symfonii przez orkiestrę Filharmonii Śląskiej pod dyrekcją J. Shemeta. No cóż, takie marzenie… Chyba, że taki festiwal się już odbył… Jeśli nie, trzeba zorganizować!

    1. Mahler we Wrocławiu dyrygował też swoją Piątą 😉 Miał mieć też koncert w Filharmonii Warszawskiej, ale nie doszło do niego, bo ówczesna dyrekcja była zbyt pazerna i nie chciała mu zapłacić takiej stawki jak Nikischowi, więc Mahler zerwał rozmowy. Na Wrati grali już co niego jego utworów – Mehta robił III i IX, a kiedyś Semkow też III i (chyba) II. Nelsons mnie też kusi, a co do Krakowa – proszę napisać jak było, chętnie się czegoś dowiem. Pozdrawiam serdecznie!

  3. Zgodnie z prośbą kilka słów o wykonaniu 8. Symfonii Mahlera w Krakowie. Podsumowując krótko: nie zawiodłem się, bo też nie oczekiwałem wiele. Czym to wykonanie różniło się od wykonania katowickiego? Oczywiście największe różnice były w samej koncepcji wykonania, Pan Humala – jak mi się wydaje – Mahlera ani specjalnie nie czuje, ani też nie zna, w repertuarze FK widziałem tylko 2. symfonię pod jego dyrekcją. Ten brak czucia Mahlera słychać było zwłaszcza w pierwszej, wykonanej pospiesznie i chaotycznie części. Druga część zabrzmiała lepiej, choć była raczej odegrana niż zinterpretowana. Na pewno gorzej brzmiała orkiestra: blachom zdarzyły się nieczyste wejścia. Głosy solowe wypadły bardziej przekonująco niż soliści w Spodku. Bardzo dobrze – mimo znacznie mniejszej obsady – zabrzmiały chóry (w sumie w wykonaniu utworu brało udział tylko koło 360 osób!).
    Nie sposób nie wspomnieć o „oprawie” koncertu, czyli uroczystościom z okazji 80-lecia FK – powitania, przemówienia, odznaczenia – które zajęły aż 45 minut. Aczkolwiek i tu znalazłby się pozytywny akcent: Pani Wicemarszałek województwa zapowiedziała budowę nowej sali koncertowej dla FK. Kibicuję Małopolsce, bo choć FK może korzystać z sali koncertowej w pięknym Centrum Kongresowym (z widokiem na Wawel, Skałkę i Wisłę!), chcą zbudować coś nowego, mam nadzieję, spektakularnego.
    Generalnie uważam sobotnie popołudnie i wieczór w Krakowie za udany. Wprawdzie nie było to ani szczególne, ani nawet satysfakcjonujące wykonanie Mahlera, ale nieczęsto trafia się okazja, by 8. Symfonię usłyszeć na żywo, a tylko w sali koncertowej można odczuć całą potęgę tej symfonii.
    A na otwarcie sezonu w NOSPR Pani Alsop zmierzy się z 5. Symfonią Mahlera. Pozdrawiam z Katowic.

    1. Dziękuję za wieści z Krakowa! Nie jestem specjalnie zaskoczony. Humalę słyszałem na żywo dwa razy i za każdym razem były to bardzo słabe koncerty. To dobrze, że odchodzi z Krakowa, bo z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że orkiestra też nie chciała już z nim współpracować. A nowa, porządna sala koncertowa bardzo się w Krakowie przyda.
      Początek nowego sezonu zapowiada się ciekawie – Piątą Mahlera będzie też przecież dyrygował Shemet w Filharmonii Śląskiej. Niestety – wiem już, że nie będę mógł być na tym koncercie (wyjazd wakacyjny). Swoją drogą – na Sokolskiej muzykę polską gra się jednak znacznie częściej niż w NOSPRze. A jeśli to z nazwy instytucja narodowa, to przecież właśnie przede wszystkim polską muzykę powinna promować. A tymczasem Alsop uporczywie serwuje nam albo przeciętnie granego Mahlera, albo muzykę amerykańską. Bardzo to słabe i bardzo rozczarowujące.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.