Katowice Kultura Natura – Ian Bostridge & Saskia Giorgini

Swój ostatni dzień na festiwalu Katowice Kultura Natura spędziłem na wieczorze wypełnionym muzyką Franza Schuberta. Śpiewał Ian Bostridge, któremu partnerowała Saskia Giorgini. Znam i cenię ten duet, słyszałem go już parę lat temu podczas festiwalu Opera Rara w Krakowie (w programie była wówczas Podróż zimowa) oraz jeszcze dawniej w Katowicach, podczas jednej z wcześniejszych edycji KKN. Tym razem w programie znalazł się cykl pieśni Piękna młynarka do słów Wilhelma Müllera z 1823 roku. Bostridge nagrał go już dwukrotnie – za pierwszym razem z Mitsuko Uchidą, za drugim z Giorgini. Nie znam niestety tego drugiego nagrania, jeśli więc mogę do czegoś odnieść środowy koncert, to do tej pierwszej rejestracji. Młynarkę poprzedziło wykonanie innej kompozycji – Viola D. 786 do słów ballady przyjaciela kompozytora, Franza von Schobera. Jej tematem jest (a to niespodzianka!) nieszczęśliwa miłość. Nie jest to może arcydzieło na miarę Pięknej młynarki, ale spełniła swoją rolę wdzięcznej przystawki. Jeśli chodzi o interpretację tego cyklu to wykonanie Bostridge’a wzbudziło we mnie mieszane odczucia. Z jednej strony było w jego śpiewie wiele muzyki, wykonywał to dzieło z wyczuciem i wielką klasą. Ale jego głos staje się pomału dość matowy. Nic dziwnego – artysta ma już 60 lat. Nie jest to wiek, w którym można spodziewać się popisów wokalnych na miarę kogoś o połowę młodszego. Ale i tak były tam fragmenty bardzo poruszające, poetyckie i pełne uczucia, jak choćby finałowa kołysanka. Giorgini akompaniowała przepięknie – subtelnie i poetycko. Publiczność była zgromadzona wyłącznie na parterze – nie wiem czy miejsc na balkonie i antresoli w ogóle nie sprzedawano, czy też wobec kiepskiej frekwencji (i tak było sporo wolnych miejsc) postanowiono przesadzić ją na dół. Szkoda, bo było to jednak, mimo wszystko, wydarzenie warte uwagi. Jak to się często zdarza nad estradą wyświetlano tekst – przed daną pieśnią tytuł, a potem liryki – w miarę rozwoju akcji. Rzecz w tym, że pieśń dwunasta nosi tytuł Pause (Przerwa). Część publiczności zrozumiała to dosłownie i zerwała się do oklasków, co na moment rozwaliło atmosferę. Dobrym, jak przypuszczam, wyjściem z sytuacji byłoby wyświetlenie tego konkretnego tytułu już po rozpoczęciu wykonywania tego ogniwa. Wydaje mi się że nikt nie przerwałby oklaskami już rozpoczętej muzyki. Artystów przyjmowano bardzo ciepło, a ci wykonali na bis O wally wally Benjamina Brittena.

Swoją drogą to ciekawe, że na katowickim festiwalu jest tak mało muzyki polskiej. Były już aż 4 wieczory z muzyką austriacką, była opera barokowa, będzie recital Cho, ale dzieło polskiego kompozytora (jedna z symfonii Zygmunta Noskowskiego), znajdzie się dopiero w finale. Nie ukrywam że jest to jednak mocno rozczarowujące. Przecież jest bardzo wielu kompozytorów, w tym śląskich (Spisak, Szalonek czy Szabelski, żeby wymienić choćby kilku), których można by wykonać. I nie, nie mam na myśli najbardziej oczywistych nazwisk w rodzaju Góreckiego czy Kilara. Potencjał więc jest. Nie ma chęci. Szkoda.

 

foto. Benjamin Ealovega

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podoba Ci się to co robię? Chcesz wesprzeć moją pracę? Odwiedź profil Klasycznej płytoteki w serwisie Patronie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.